Jesse Marsch ma swoich zwolenników, ale po tym, jak Marcelo Bielsa poprowadził klub z powrotem do długo oczekiwanego powrotu do najwyższej ligi, inwestycja i oczekiwania uniemożliwiły menedżerowi cierpliwość, którą Arsenal okazał Mikelowi Artecie w pierwszych nieudanych sezonach ligi.
Teraz Arsenal siedzi na szczycie tabeli Premier League po tym, jak Arteta odpoczywał od 2019 roku. W Leeds po raz pierwszy pozbyli się menedżera, który od 2018 roku zostawił kamień na kamieniu i pozostał wierny długoterminowemu planowi, który prowadził klub do awansu i bardzo mocnego pierwszego sezonu z 9. miejscem w najtrudniejszej lidze świata.
Potem skończyło się na Bielsie i trenerze, którego zarząd Leeds później opisał jako kogoś, kogo od dawna mieli jako potencjalnego kandydata. Jesse Marschowi pozwolono zarządzać działalnością na rynku transferowym i sprowadził grupę byłych graczy. W poniedziałek zwolnienie nastąpiło po tym, jak Amerykanin w końcu miał „swój skład” na miejscu, ale dopiero tuż nad linią spadkową w tabeli lidze.
Oznacza to, że Leeds po raz kolejny będzie musiało przejść przez proces, w którym kolejny menedżer będzie musiał najpierw zapracować na zapewnienie sobie przetrwania w Premier League, a następnie przed kolejnym sezonem wejść i stworzyć „swój skład”. To jest skazane na krótkoterminowy projekt, następny menedżer wie, że ma niecały rok na zapewnienie pozycji La Bielsa na 9. miejscu w sezonie 2020/21.
Dla nas nadszedł czas, aby kierownictwo Leeds przeprosiło poszukującego pracy Marcelo Bielsę za nagłe odejście w 2022 roku i grzecznie poprosiło Argentyńczyka o ponowne przejęcie sterów na Elland Road. Leeds nie potrzebuje niczego nowego, potrzebuje stabilizacji i długofalowości.