Doping w skokach narciarskich? Legenda skoków mówi o wieloletnim procederze systemowym

8

Co może dać skoczkowi narciarskiemu doping? Ponoć nic, wręcz przeszkada, ale i tak trzeba było go brać. O kulisach NRD-owskiego systemu dopingowego opowiedział ostatnio legendarny skoczek Hans-Georg Aschenbach, który przez lata był częścią procederu, a obecnie działa na rzecz walki z dopingiem.

Hans-Georg Aschenbach. Legenda skoków narciarskich

Hans-Georg Aschenbach to były niemiecki skoczek narciarski, który skakał za czasów NRD. Aschenbach jest złotym medalistą olimpijskim, dwukrotnym mistrzem świata, mistrzem świata w lotach narciarskich, zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni, zdobywcą Pucharu KOP oraz dwukrotnym triumfatorem Pucharu Przyjaźni. Swoją pierwszą tabletkę zawierającą doping przyjął w wieku 16 lat. Byli do tego zmuszani wszyscy sportowcy NRD. Po zakończeniu kariery sportowej skończył studia medyczne i został lekarzem kadry. W końcu uciekł z kraju, nie chcąc być częścią systemu dopingowego.

Doping w skokach narciarskich nie ma sensu

Choć Aschenbach otwarcie przyznaje się do brania dopingu i ze szczegółami opowiada o metodach działań NRD w tej kwestii, uważa, że jego trofea zdobył uczciwie, ponieważ doping w skokach narciarskich nic nie daje, a wręcz szkodzi.

– W przypadku skoków doping nie jest tak aż przydatny, wręcz przeciwnie. Dawniej skoki były siłowo-dynamiczne, dzisiaj są bardziej techniczno-dynamiczne. My skoczkowie odczuwaliśmy, że po tych wszystkich pigułkach, które nam dawano, przybieramy przede wszystkim na wadze, co nie pomagało, ale ponieważ było to działanie systemowe, nikt nie pytał się nas o zdanie. Pigułki musieliśmy przyjmować zawsze w obecności lekarza i agenta Stasi (instytucja w NRD odpowiedzialna za kwestie związane z bezpieczeństwem wewnętrznym, wywiadem i kontrwywiadem – przyp. red.), żeby nikt nie oszukiwał. Akurat skoczkom nie pomagały. Zresztą widać, że doping w skokach w zasadzie nie istnieje, nawet dzisiaj. Bo nic nie daje. – wyjaśnił w rozmowie z Onetem Aschenbach.

Doping w NRD był wieloletnim procederem systemowym

Według Aschenbacha każdy sportowiec, który dostawał się do reprezentacji NRD, musiał przyjmować doping, niezależnie od uprawianej dyscypliny. Ten, kto odmawiał przyjmowania zakazanych substancji miał skutecznie uniemożliwioną dalszą karierę przez władze. Zawodnicy, którzy decydowali się na przyjmowanie dopingu, podpisywali zgodę na to, że będą brać wszystko, co dadzą im lekarze i zachowają to w całkowitej tajemnicy. Lekami, które najczęściej podawano NRD-owskim zawodnikom, były turanabol, pochodna testosteronu, i primobolan, dodający szybkości i przyśpieszający regenerację. Do najgorszych sytuacji dopingowych dochodziło u ciężarowców, którzy oprócz przyjmowania niezliczonej ilości zastrzyków, musieli też poddawać się elektrowstrząsom podczas podnoszenia ciężarów.

Aschenbach uciekł za granicę. W 2013 roku napisał książkę o szczegółach faszerowania sportowców NRD dopingiem

Po zakończeniu kariery sportowej Aschenbach został lekarzem juniorskiej kadry. W pewnym momencie miara się przebrała. Aschenbach postanowił uciec z kraju, kiedy jako lekarzowi kadry kazano mu przygotować dokumentację medyczną dla Komitetu Centralnego w Berlinie Wschodnim, zawierającą informacje o tym, co będzie podawać sportowcom. Były skoczek nie bał się tego, że jego podopieczni zostaną przyłapani na przyjmowaniu dopingu, ponieważ NRD miało opracowany system, dzięki któremu żaden z ich sportowców nie został złapany na dopingu. Były skoczek bał się konsekwencji wyłamania się z systemu. Wiedział, że jeśli tylko zdecyduje się wyłamać z systemu, a co gorsza, opowiedzieć o poczynaniach władzy, oficerowie Stasi go zniszczą.

W 2013 roku Aschenbach wydał książkę „”Twój bohater. Twój zdrajca. Moje życie dla sportu wyczynowego”, w której opisuje systemowy doping i co nim kierowało.

Aschenbach jest przerażony aktualną sytuacją dopingową

Aschenbach podzielił się swoim zdaniem na temat aktualnego stanu dopingu w rozmowie z Onetem. Niemiec przyznał, że sytuacja jest tragiczna.

– Jestem lekarzem, zajmuję się też sportem, więc widzę, co się dzieje. A dzieje się bardzo źle. Już słyszymy o przypadkach, że kobiety w ciąży przyjmują specjalne środki, żeby ich dzieci urodziły się mocniejsze, bardziej odporne, co przełoży się na ich wyniki. A tego nie da się już później udowodnić ani wykryć. Mogę śmiało powiedzieć, że teraz zaczyna się hodowla sportowych potworów. Oszuści doszli już niemal do perfekcji. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w wielu krajach każdy sportowiec ma swojego odpowiednika, na którym testowane są różne środki. Jak się sprawdzą i nie da się ich wykryć, to wówczas są zgłaszani do zawodów. To są tak zwani „sportowcy równolegli”. – powiedział Aschenbach.