Dramatyczna decyzja i łzy Anny Kiełbasińskiej: „To jest koniec”

3
Anna Kiełbasińska zalała się łzami. To koniec jej pięknej kariery. (zdjęcie: Dominik Kuciński, X)

Dramat polskiej mistrzyni. Prysły marzenia o igrzyskach w Paryżu. Polka zalała się łzami.

Polska sprinterka Anna Kiełbasińska ogłosiła zakończenie kariery po tym, jak nie ukończyła z powodu bólu eliminacji biegu na 400 m lekkoatletycznych mistrzostw Polski w Bydgoszczy. Ogarnięta wzruszeniem Kiełbasińska oświadczyła: „Nie ma Paryża, więc kończę karierę. Mam medal olimpijski, ale i żal, że nie biegłam w finale w Tokio, bo powinnam.”

Kiełbasińska, która zdobyła srebrny medal w sztafecie 4×400 m na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio (biorąc udział w eliminacjach) i medal na Mistrzostwach Świata 2019, a także wielokrotne wyróżnienia na Mistrzostwach Europy, przerwała swoją błyskotliwą karierę trwającą ponad dekadę.

Wspominając swoje zmagania, powiedziała: „Nie mam celu, więc po co mam to robić. Nie chcę, aby to aż tak dramatycznie brzmiało. Zdrowie w ostatnim czasie dało mi dramatycznie w kość. Zrezygnowałam ze startów w ubiegłym sezonie, bo nie mogłam biegać. Poddałam się obarczonej ryzykiem operacji obu nóg. Wiedziałam jednak, że chcę być w życiu aktywna, a jeżeli tego nie zrobię i nie spróbuję, to na pewno nie pojadę na igrzyska do Paryża„.

Pomimo jej determinacji, ból nie ustąpił. „Powiedziałam sobie, że wrócę do biegania, jeśli nie będzie mnie boleć. Boli do dzisiaj, ale wróciłam i stanęłam na starcie. Osiem miesięcy od operacji solidnie pracowałam. Byłam prawie cały czas poza domem i trzymałam się rygoru treningowego. Wierzyłam, że dam radę to zrobić. Niestety – jedna noga poradziła sobie świetnie, a druga druga nie chciała już biegać i dawała mi o tym znać. Tak jak w toksycznym związku – z jednej strony chcesz to ciągnąć, bo kochasz, a z drugiej strony cały czas cię coś hamuje, bo dzieje się wiele negatywnych rzeczy” – wyjaśniła.

CZYTAJ: Szymon Marciniak sędzią meczu na Euro 2024

Kiełbasińska w przejmujący sposób porównała swoje przeżycie do cukierka, którego nie mogła zjeść.

„Zanim tu przyjechałam, to analizowałam każdy scenariusz. Oswajałam się z tym. Przyjechałam tu spokojna, ale po poniedziałkowym treningu była we mnie wiara, że jest szansa. Czuję to, że jestem w formie w swoim ciele, ale nie jestem w stanie tego pokazać. To tak, jakby ktoś wam odebrał język i możliwość pisania” – mówiła obrazowo wieloletnia reprezentantka Polski.

„To tak, jakby ktoś dawał mi polizać cukierek, powąchać go, ale nie dawał go zjeść”.

Mimo rozczarowania, z optymizmem patrzy w przyszłość i planuje pozostać aktywna w sporcie, bardziej skłaniając się ku funkcji roli działaczki sportowej niż trenera.

Myślałam, że skończę karierę po Tokio, ale potem szło wszystko cudownie i żal było z tego nie korzystać. Jeżeli jednak Paryż nie wyszedł, to decyzja o końcu kariery jest oczywista i jasna” – powiedziała Kiełbasińska, wykluczając jakikolwiek powrót do wyczynowego biegania.

CZYTAJ: Łukasz Piszczek wraca do Borussii Dortmund w nowej roli

Zastanawiając się nad swoją karierą, zauważyła, że ​​siła fizyczna i psychiczna wynikała z decyzji, które podejmowała po drodze. „Być może powinnam przejść na 400 m dwa lata wcześniej. Miałam nawet takie myśli, ale coś nie poszło, ja nie zagadałam. Nie mam jednak do nikogo pretensji, bo za wszystko w mojej karierze jestem każdemu bardzo wdzięczna, każdy mi coś dał” – podsumowała Kiełbasińska przemawiając z Warszawy, a przez lata związana z SKLA Sopot.