Grający od sześciu lat ze sztucznym biodrem Andy Murray przeżywa właśnie swój renesans. Szkot awansował do 3. rundy Australian Open po sześciogodzinnym pojedynku z Thanasim Kokkinakisem, a to, co zrobił w trakcie trzeciego setu, przejdzie do historii. Na tej wymianie dzieci będą się uczyć tenisa!
Andy Murray przeżywa renesans! Grający od sześciu lat ze sztucznym biodrem w wyniku kontuzji Szkot jest autorem sensacji z 1. rundy trwającego właśnie Australian Open. Po pięciosetowej batalii wyeliminował Matteo Berrettiniego, jednego z faworytów turnieju. Po dniu przerwy wrócił na kort, by awansować do 3. rundy po prawie sześciogodzinnym (5 h 45 min) pojedynku z Thanasim Kokkinakisem w meczu, który już w trakcie trzeciego seta przeszedł do historii. Wszystko za sprawą zwycięskiej wymiany Murray’a, w której wybronił piłki niemożliwe do obronienia, przez co doprowadził rywala do obłędu.
Murray od początku akcji był w defensywie. Biegał od jednej strony kortu do drugiej, bronił smecze Australijczyka, aż doprowadził do tego, że ten trafił w siatkę i aż cisnął rakietą o ziemię ze złości. Ta wymiana to kwintesencja talentu Szkota. Na tej wymianie dzieci będą się uczyć tenisa! Zobaczcie tę wymianę na własne oczy w filmiku poniżej:
Andy Murray pokonał Thanasiego Kokkinakisa 4-6, 6-7, 7-6, 6-3, 7-5. Mecz zakończył się przed 4 rano czasu australijskiego.
Andy Murray to szkocki tenisista, który kiedyś był stawiany na równi z Wielką Trójką. Tak określa się Rafaela Nadal, Rogera Federera i Novaka Djokovica, którzy zdominowali tenis w ostatnich 18 latach. Murray był tak dobry, że stworzono nowe powiedzenie w tenisie. Była nim Wielka Czwórka, w której skład wchodziła Wielka Trójka i Murray. Niestety kilka lat temu Andy Murray wypadł z obiegu i myślano, że już nie wróci, ponieważ przeszedł operację biodra, w wyniku której jego biodro zastąpiono sztucznym, a lekarze nie dawali mu szans na powrót do 100% sprawności. Murray nie wyobrażał sobie jednak życia bez tenisa i powrócił. Daleki od dawnej formy, grał i trenował w nadziei, że dawne wyniki powrócą. Chyba możemy śmiało powiedzieć, że Szkot dopiął swego!