Arsenal po raz drugi z rzędu roztrwonił dwubramkową przewagę i ostatecznie tylko zremisował 2:2 z West Hamem. Przy stanie 2:1 dla Kanonierów, Bukayo Saka nie wykorzystał jedenastki.
Kanonierzy udali się na London Stadium, wiedząc, że mają drużynę Pepa Guardioli na karku po tym, jak aktualni mistrzowie pokonali Leicester w sobotę.
Wydawało się, że sami kontrolują sytuację po szybkich golach Gabriela Jesusa i kapitana Martina Odegaarda w ciągu pierwszych 10 minut.
Przeczytaj jeszcze: Trzeci mecz z rzędu bez zdobycia gola Barcelony
Ale gdy wydawało się, że zmierzają po szóste z rzędu wyjazdowe zwycięstwo w derbach Londynu, rzut karny sprawił, że West Ham wrócił do gry. Gdy opanowanie Arsenalu nagle wyparowało, Bukayo Saka spudłował z rzutu karnego, a chwilę później Jarred Bowen wyrównał wynik.
W kolejnych minutach meczu to West Ham był zespołem, który starał się strzelić trzeciego gola, a piłkarze Arsenalu ewidentnie zamroczeni wydarzeniami na boisku, nie byli w stanie odpowiedzieć.
Obie strony miały połowiczne szanse na zdobycie zwycięstwa w nerwowej końcówce, a West Ham trafił nawet w poprzeczkę, choć tak naprawdę Arsenal nie zrobił wystarczająco dużo, aby wygrać, a pełna werwy drużyna Davida Moyesa zasłużyła na punkt.
Ogromny szacunek za to spotkanie należy się West Hamowi. Podopieczni Davida Moyesa nie poddali się, mimo tego, że już po dziesięciu minutach meczu przegrywali dwiema bramkami. Ciągle aktywni byli Bowen i Benrahma, którzy swoimi rajdami ciągle niepokoili defensywę gości, a Declan Rice pokazał dzisiaj Thomasowi Parteyowi jak dominować środek pola. To właśnie w tej strefie Arsenal słabo sobie radził. Widać było nieobecność kontuzjowanego Oleksandra Zinchenki, za którego zagrał dziś Kieran Tierney, ale nie był w stanie tak skutecznie realizować obowiązków, które zazwyczaj ma Ukrainiec.
Zobacz także: Carlo Ancelotti mówi, co myśli na temat angielskiej ligi
Dzisiejszy spotkanie z West Hamem powinno być po remisie na Anfield sygnałem ostrzegawczym dla Kanonierów. Arsenal musi się szybko pozbierać i przede wszystkim wygrać w weekend z Southampton. Po meczu ze Świętymi Kanonierów czeka jak to powiedział Pep Guardiola „finał Premier League”, czyli bezpośrednie spotkanie na Etihad Stadium z Manchesterem City. Sprawa zwycięstwa w lidze jest wciąż otwarta, ale Arsenal musi uważać, bo tytuł mistrzowski zaczyna im się wyślizgać z rąk.