Polski skoczek wzwyż zawieszony przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu

3
Koszmar Kobielskiego, Polak grzmi po dyskwalifikacji. "To śmierdzi na kilometr". (zdjęcie: Sportbladet, x)

Polski skoczek wzwyż Norbert Kobielski nie wystartuje w igrzyskach olimpijskich w Paryżu po zawieszeniu przez agencję antydopingową za używanie substancji znajdującej się w tzw. dopalaczach.

Polski lekkoatleta został zawieszony, co zostało ogłoszone przez Wydział ds. Integralności Lekkoatletycznej (AIU) zaledwie trzy dni przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich. Powołano się na obecność metabolitu pentedronu norefedryny w organizmie Kobielskiego. Substancję tę, powszechnie występującą w narkotykach rekreacyjnych, wykryto w teście przeprowadzonym 15 lipca.

Kobielski, jak przyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL, w teście wykryto u niego metabolit pentedronu norefedryny. To stymulant, który można znaleźć np. w dopalaczach. Działa pobudzająco.

Norbert Kobielski zabrał głos po decyzji o tymczasowym zawieszeniu w związku z wykryciem w jego organizmie niedozwolonej substancji.

– To śmierdzi na kilometr – ocenia. – Po pierwsze, jako instytucja, AIU czy POLADA powinny mnie poinformować do 20 dni po teście. O tym, że toczy się postępowanie, dostałem informację po upływie półtora miesiąca. Ale co dziwniejsze, Opole jako organizator nie otrzymało informacji, że coś jest nie tak. Więc odkąd przyszły kłopoty, to poprosili o wyjaśnienie sami. 17 lipca w odpowiedzi e-mailowej od koordynatora ds. dopingu przy European Athletics przekazano, że „z przyjemnością mogą stwierdzić, że próbki pobrane na waszych zawodach są negatywne”. A była tylko moja i Marii Żodzik [TVP Sport widział ten e-mail – przyp. red.] Około 10 dni temu przekazałem tę treść do AIU, z setką podpunktów, w których podważam z prawnikiem wskazywanie mojej winy. Bez odpowiedzi. Po tygodniu przyszła decyzja o zawieszeniu i adnotacja, że tamten e-mail był efektem pomyłki. Jest „nie, bo nie”. Mam czas do 25 lipca, żeby wyjaśnić, co to jest i skąd się wzięło – przedstawia własną wersję lekkoatleta.

Kobielski dodaje, że w systemie ADAMS przy wszystkich kontrolach ma napisane „negatywne”. Tymczasem przy Opolu nawet teraz widnieje „brak wyników”. Była to jego czwarta kontrola w 2024 roku.

Norbert Kobielski zawieszony przez AIU. – Nie jestem idiotą

– Powiedzcie mi, jak to jest kur… możliwe, że trzy dni wcześniej na zgrupowaniu w Spale miałem pobieraną krew i mocz, i wszystko wyszło negatywnie? A dwa dni później w Ostrawie również? – rozkłada ręce, wyraźnie poruszony decyzją AIU.

Kobielski, którego substancja kwalifikuje się w grupie używek, a nie twardego dopingu, twierdzi, że nie mógł ich zażyć, bo w Opolu na zawodach był z rodziną.

– Jestem jaki jestem. Ale nie jestem idiotą, żeby w takim momencie sezonu i przy rodzicach, partnerce i z dzieckiem odstawiać takie numery. Stężenie wskazuje, że zażycie miało miejsce dobę wcześniej. Czyli gdy rzekomo jechałem tam samochodem – twardo zaprzecza.

CZYTAJ: Robert Lewandowski wśród 25 najlepszych piłkarzy XXI wieku

„Uważam, że to jest błąd po stronie kontroli”

– Jestem rozbity. Myślę o igrzyskach, to moje wielkie marzenie. Teraz jednak może kojarzyć mi się z najgorszymi chwilami w życiu.

Uważam, że to jest błąd po stronie kontroli. Zawsze się tak mówi, wiem. To jest jednak moje zdanie. Będę walczył o oczyszczenie mojego dobrego imienia i to ja oczekuję wyjaśnień, dlaczego w tak poważnych organach panuje taka dezinformacja. To skandal, jak zostałem potraktowany – powiedział Kobielski.

CZYTAJ: Jesús Imaz zapewnił Jagiellonii Białystok mocny start w eliminacjach Ligi Mistrzów