W maju Robert Karaś stał się globalną sensacją kiedy pobił rekord świata w 10-krotnym Ironmanie. Dziś osiągnięcie Karasia staje pod znakiem zapytania, ponieważ w organizmie sportowca wykryto substancje niedozwolone. Okazuje się, że Robert Karaś wiedział, że przyjmuje zakazane suplementy. Sportowiec tłumaczy i komentuje sprawę w programie „Kanał Sportowy”.
Wczoraj informowaliśmy o oświadczeniu Roberta Karasia, w którym sportowiec przekazał, iż w jego organizmie wykryto substancje niedozwolone w teście próbki A pobranej trzy dni po pobiciu przez niego rekordu świata na dystansie 10-krotnego Ironmana (38 km pływania, 1800 km na rowerze, 422 km biegu). Robert Karaś pokonał dystans wyścigu w 164 godzin, 14 minut i 2 sekundy, pobijając dotychczasowy rekord świata o prawie 19 godzin. Osiągnięcie Polaka staje pod znakiem zapytania w świetle jego ostatnich doniesień.
Robert Karaś został przebadany trzy dni po zakończeniu 10-krotnego Ironmana. Badania przeprowadzono na składane przez niego wcześniej prośby, ponieważ pobicie rekordu świata uznaje się za ważne wyłącznie wtedy, kiedy doszło do tego na zawodach testujących swoich uczestników. To jedna z dwóch podstaw, na których Robert Karaś opiera obecnie swoją obronę, mówiąc, że byłby głupi, gdyby bił rekord i domagał się testowania, jednocześnie przyjmując doping. Teraz sportowiec zdradził więcej szczegółów w sprawie w rozmowie z Tomaszem Smokowskim w programie „Kanał Sportowy”. Okazuje się, że Karaś wiedział o zanieczyszczeniu leków jeszcze przed ich przyjęciem i był świadomy tego, przyjmując je. Sportowiec tłumaczy swoje postępowanie w następujący sposób.
-Miałem cztery złamania. Kolega, który trenował na sali, polecił mi pójść do jednej osoby., mówiąc, że niczym się nie suplementuję – zaczął wyjaśniać sprawę Karaś na antenie „Kanału Sportowego”.
-Spotkałem się z tym człowiekiem, Michałem, mówiąc, że jestem triathlonistą i mam badania po każdym starcie. W moim organizmie musi wszystko grać.
Triathlonista przyznał, że nie sprawdził wcześniej informacji o panu Michale. Ufał swojemu koledze, który go polecił i wiedział, że pan Michał pracował w przeszłości z sportowcami, nigdy nie mając problemów dopingowych. Karaś przyznał też, że miał świadomość zażywania niedozwolonej substancji.
-Wiedziałem, że to biorę, natomiast nie zagłębiałem się, co to jest. Zapytałem się, czy to jest legalne. Powiedział mi: „72 godziny i nie będziesz miał w organizmie”, więc wiedziałem, że to jest coś nielegalnego – stwierdził.
Pomimo przyznania się do posiadania świadomości o składzie podawanych mu leków, Karaś utrzymuje, że nigdy nie przyjmował dopingu w celu poprawy wyników. Opiera swą linię obrony na usłyszeniu od suplementującej go osoby, że środek ma utrzymywać się w ciele tylko przez trzy dni, a nie przez kilka miesięcy i jedynie go zregenerować przy tak licznych złamaniach. Na swoim profilu na Instagramie Karaś opublikował nawet badanie wariografem, potwierdzające jego słowa.
Sportowca zapewniono, że substancje nie mają żadnych wpływów na wyniki. Miały zniknąć z jego organizmu po 72 godzinach, a śladowe ich ilości zneleziono w testach Karasia po ponad 120 dniach od ich zastosowania. O tym, jakim cudem wciąż były obecne w ciele Karasia i dlaczego nie miały wpływu na jego wynik na 10-krotnym Ironmanie opowiedział w rozmowie Karasia z Smokowskim w „Kanale Sportowym” jeden z ekspertów, Jakub Chycki. Wideo rozmowy załączamy na końcu niniejszego artykułu.
Za przyjmowanie dopingu Karasiowi grozi utrata rekordu świata i czteroletnia dyskwalifikacja tylko w jednej z federacji, pod którą podlega.
To zdecydowanie jedna z najciekawszych i najbardziej skomplikowanych oraz nieoczywistych afer dopingowych ostatnich lat ze względu na postawę i informacje, które przekazuje sam Karaś, jak również eksperci antydopingowi. Dajcie znać w komentarzu, co sądzicie o sprawie Karasia i jak postąpilibyście na miejscu POLADA (Polska Agencja Antydopingowa).
CZYTAJ: Robert Karaś na dopingu?! Polak może stracić rekord świata
CZYTAJ: Kevin Spacey uniewinniony! Aktor oczyszczony z wszelkich zarzutów przestępstw seksualnych
