Kilka lat temu argentyński tenisista Marco Trungelliti ujawnił nielegalny proceder ustawiania meczów w tenisie. Teraz tenisista wrócił do tego tematu w rozmowie z „La Nacion”. Wspomniał o braku wsparcia ze strony ATP w sprawie, wskazał, jak dzisiaj wygląda proceder ustawiania meczów, oraz wyznał, że również Novak Djokovic dostał propozycję udziału w takim starciu.
Kilka lat temu Marco Trungelliti ujawnił proceder ustawiania meczów w tenisie, wyznając, że odrzucił łapówkę od grupy bukmacherskiej. W konsekwencji jego działań zawieszono trzech jego rodaków, Federico Corię, Patricio Herasa i Nicolasa Kickera, którzy, jak się okazało, korzystali z ustawiania meczów. Teraz Trungelliti wrócił wspomnieniami do tamtych wydarzeń w wywiadzie dla „La Nacion”.
Po latach od ujawnienia opisanej afery Marco Trungelliti wyznaje, że nie otrzymał wówczas żadnego wsparcia od władz tenisa i przez niektórych tenisistów został nazwany kapusiem. Co więcej, Argentyńczyk zdradził, że niewiele zmieniło się w sprawie ustawiania meczów w tenisie.
– Gracze, którzy to robią, są teraz na początku trochę ostrożniejsi. Zawsze powtarzam to samo: skupiamy się na zawodnikach, ale jest wielu trenerów, którzy to robią. Dopóki naprawdę nie zabiorą się do pracy i ATP nie zechce zmienić systemu, niewiele się wydarzy. Powiedziałbym, że jest to system niemal feudalny sprzed 200 lat, w którym dwa procent żyje jako bogaci, a reszta umiera. Ponieważ gracz znajdujący się poza pierwszą setką „nie może żyć”. Najbardziej boli mnie oczywiście Federer. Ponieważ przy jego pozycji i charyzmie, gdyby naprawdę chciał coś zmienić, to by to zrobił – stwierdził Trungelliti, sugerując, że pozycja Federera w świecie tenisa pozwalała mu na egzekwowanie od ATP wprowadzenia zmian.
Co ciekawe, Marco Trungelliti wyznał, że zna gracza, któremu proponowano udział w ustawionym meczu, w tym samym czasie, co jemu. Tym zawodnikiem był Novak Djokovic.
– Djoković powiedział, że zaproponowano mu ustawianie meczów. Siergiej Stachowski, który nazwał mnie kapusiem, przyszedł później i powiedział, że jemu też to zaproponowano – powiedział Argentyńczyk. Zajście potwierdził sam Djokovic.
– Nie zwrócono się do mnie bezpośrednio. Skontaktowali się ze mną ludzie, którzy wtedy ze mną pracowali. Oczywiście od razu to odrzuciliśmy. Niestety, w tamtych czasach, były takie plotki, jakieś rozmowy, kręciło się trochę ludzi. Poczułem się okropnie, bo nie chcę być z tym powiązany. Ktoś może nazwać to szansą, ale dla mnie to niesportowe, nazwałbym to przestępstwem. Nie popieram tego – wytłumaczył Djokovic w rozmowie z BBC.
Chodziło o sytuację z 2007 roku podczas turnieju w Sankt Petersburgu. Zdaniem BBC Serbowi zaoferowano 110 tysięcy funtów za przegranie meczu.
CZYTAJ: Novak Djokovic zaprzecza słowom Rafaela Nadala
CZYTAJ: Przełom w sprawie Sophie Turner i Joe Jonasa o opiekę nad dziećmi