34 kraje, w tym Polska, podpisały dokument o sprzeciwie przeciwko dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do udziału w olimpiadzie w Paryżu w 2024 roku. Wśród nich zabraknie Johana Eliascha, prezydenta FIS. Eliasch popiera w tej sprawie stanowisko Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski wywołał międzynarodową burzę, kiedy ogłosił na początku tego roku, że rozważa dopuszczenie do udziału w olimpiadzie w Paryżu sportowców z Rosji i Białorusi. Mogliby oni brać udział w igrzyskach na specjalnych warunkach. Występowaliby pod neutralną flagą, nie mogliby reprezentować żadnych symboli swojego kraju, nie mogliby śpiewać swojego hymnu i zostaliby dopuszczeni do zawodów pod warunkiem, że nie wspierają aktywnie wojny na Ukrainie. Pomysł Komitetu Olimpijskiego spotkał się z ogromnym sprzeciwem. 34 kraje podpisały dokument o sprzeciwie wobec tego pomysłu.
Komitet argumentuje swoje stanowisko zasadami, jakie przyświecały powstaniu olimpiadzie, tzn. o braku upolityczniania sportu i dopuszczania do niej każdego ze sportowców oraz jednoczeniu ludzi poprzez sport. Okazuje się, że komitet ma w tym swojego sojusznika. Stanowisko komitetu poparł prezydent FIS Johan Eliasch.
– Myślę, że ważne jest, aby każda organizacja zajmująca się sportem okazała solidarność i wspierała Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) w tych trudnych czasach. Podstawowe wartości MKOl opierają się na fakcie, że sport nie powinien być upolityczniony, a skupiać się na sportowcach i pokoju. Te wartości są bardzo ważne. Jeśli sport zostanie upolityczniony, to może być koniec sportu, jaki znamy. Sport jest prawem człowieka. Musimy wierzyć w prawa człowieka i ich bronić. – powiedział Johan Eliasch w rozmowie z NRK.