Raków Częstochowa przegrał z FC Kopenhagą 0-1 w pierwszym meczu 4 rundy eliminacji Ligi Mistrzów

4
Raków Częstochowa przegrał z FC Kopenhagą 0-1 w pierwszym meczu 4 rundy eliminacji Ligi Mistrzów; zdjęcie: Raków Częstochowa: Twitter

Raków Częstochowa przegrał we wtorek z FC Kopenhagą 0-1 w pierwszym meczu 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Duńczycy byli traktowani jako ogromny faworyt tej rywalizacji, a Medaliki w Sosnowcu pokazały się z bardzo dobrej strony. Miały sporo pecha, gdyż jedyna bramka padła po samobójczym trafieniu, a ponadto nie wykazały się wystarczającą skutecznością.

Częstochowian od ”piłkarskiego nieba”, (jak często nazywany jest udział w Lidze Mistrzów) dzieliły tylko dwa, ale niełatwe kroki. Pierwszy mieli szansę postawić wczoraj. Kolejny czekał na nich za tydzień w Kopenhadze.

Przeczytaj: Manchester United: Mason Greenwood na celowniku Saudi Pro League

Siedem lat czekaliśmy na to aby polski zespół mógł usłyszeć hymn Ligi Mistrzów. Dziś stało się to w Sosnowcu podczas pierwszego meczu czwartej rundy eliminacji między Rakowem Częstochowa, a FC Kopenhaga. ”Medaliki” miały mnóstwo nieszczęść począwszy od gola samobójczego po kontuzję podstawowego piłkarza, przez co na wyjeździe będą musiały nadrabiać stratę jednej bramki. 

Łukasz Zwoliński uważa, że różnica między oboma zespołami nie była zbyt duża, a Raków jest w stanie ograć Kopenhagę. Żałował także, ze spotkanie nie mogło odbyć się w Częstochowie, gdzie wynik byłby inny.

– Wiele optymizmu przed rewanżem, bo ostatnie 30 minut pokazało, że nie taka Kopenhaga straszna. Jedziemy wygrać mecz i spełnić marzenia. Kopenhaga praktycznie nie stworzyła sobie sytuacji. Przy odrobinie szczęścia nie musieliśmy wcale tego meczu przegrać.

Przeczytaj: Salernitana pozyskała pomocnika z Argentyny

– Murawa jest taka sama dla wszystkich, ale jestem przekonany, że gdybyśmy grali u siebie na boisku (w Częstochowie) to byśmy nie przegrali – przekonywał napastnik Medalików.